Nowi sąsiedzi pana Eugeniusza

Smiling grandpa and caring granddaughter at home

Pan Eugeniusz to 83-letni mężczyzna. Odkąd jego żona zmarła, a syn i córka wyemigrowali jeszcze w latach 80-tych do Australii, żyje samotnie. Dzieci wielokrotnie zachęcały go, by zamieszkał z nimi, jednak zdecydowanie wolał pozostać w ojczyźnie.

Choć czasem było mu przykro, cenił spokojne życie w bloku, który znał od 30 lat. Każdy dzień mężczyzny wyglądał niemal identycznie. O 8:00 rano robił zakupy, potem jadł śniadanie, przeglądał codzienną prasę, sprzątał mieszkanie, odwiedzał grób żony, oglądał telewizję, chodził na wieczorną mszę. Nie miał znajomych, czasem tylko zamienił kilka zdań z sąsiadami. Choć skupiał się na pozytywach, np. na dobrym stanie zdrowia, to rzadko się uśmiechał, bo brakowało ku temu większych powodów.

Zmieniło się to w momencie, gdy u jego drzwi rozległ się dzwonek. Wyrwany z poobiedniej drzemki, nieco zaskoczony, pan Eugeniusz pospieszył otworzyć. W progu stała uśmiechnięta para, w wieku ok. 35 lat. Kobieta trzymała w rękach naczynie przykryte ściereczką, oboje się uśmiechali.

– Dzień dobry, jesteśmy pana nowymi sąsiadami i chcielibyśmy się przywitać – powiedziała kobieta, jednocześnie podnosząc ściereczkę i wyciągając w stronę pana Eugeniusza duży talerz pełen ciastek.

Miło zaskoczony senior, wdał się w rozmowę. Po kilku minutach, trochę nieufnie, postanowił zaprosić parę do mieszkania. Mimo różnicy wieku, pogawędka była całkiem przyjemna. „Nowi” opowiadali o dwójce dzieci, zmianie pracy i przeprowadzce z innego miasta. Pan Eugeniusz trochę niechętnie, ale przyznał, że od dłuższego czasu mieszka sam. Tego wieczoru zasnął spokojniej niż zwykle, wciąż wspominając pierwszą tak długą rozmowę, jaką odbył w ostatnich tygodniach.

Jeszcze większa niespodzianka spotkała pana Eugeniusza następnego dnia, gdy nowa sąsiadka zapukała do drzwi pytając, czy zrobić mu zakupy, bo akurat idzie po własne. Uprzejmie podziękował, choć zrobiło mu się aż ciepło na sercu, że ktoś jest dla niego tak miły. Nawet bardziej ucieszył się, gdy kilka dni później sąsiadka zaprosiła go do siebie na popołudniową herbatę.

Nowi sąsiedzi widywali się z panem Eugeniuszem niemal codziennie. Pytali o zdrowie, oferowali pomoc w wyrzuceniu śmieci i zrobieniu zakupów. Okazało się, że kobieta nie pamięta swoich dziadków, bo zmarli, gdy była małą dziewczynką, a kontakt ze starszym sąsiadem jest dla niej cennym substytutem rozmów, których nigdy z nimi nie odbyła.

To też od nowych sąsiadów pan Eugeniusz dowiedział się, że w okolicy działa klub seniora, w którym mógłby poznać osoby w swoim wieku. Sąsiedzi nalegali, by zgodził się na taką wizytę. W dniu, gdy pierwszy raz podwieźli go do klubu, życie pana Eugeniusza zmieniło się nie do poznania. Nie tylko miał najserdeczniejszych sąsiadów, jakich mógł sobie wymarzyć – wśród rówieśników, którzy w klubie grali w karty, dyskutowali o książkach i filmach, zaczął przeżywać swoją drugą młodość! Nie miał już nawet czasu, by myśleć o samotności.